Pustyni czar
Witam w kolejnym odcinku nieregularnego cyklu czarującego. Dzisiaj dla niepoznaki zamiast polecać seriale zajmę się jedynie muzyką. I to nie bylejaką, ale ambitną, spod znaku Niezależnych Projektów Znanych Muzyków.
Mam nadzieję, że nie muszę nikomu z czytających przedstawiać zespołu Queens of the Stone Age. Jeżeli ktoś jednak zawiódł moje zaufanie – polecam stronę kapeli na last.fm. Chciałbym dzisiaj opowiedzieć o projekcie inspirowanym przez lidera QOTSA, Josha Homme’a – Desert Sessions. Jako, że łącznie nagrań z pustynnych sesji po dziś dzień powstało dziesięć, z konieczności skupię się na upublicznionych razem na płycie CD sesjach dziewiątej i dziesiątej. O innych będę się starał pisać wraz z upływem czasu, niekoniecznie w odwrotnym porządku chronologicznym.
Desert Sessions są zapisami dźwięków powstających podczas wspólnych wyjazdów zaprzyjaźnionych z frontmanem QOTSA muzyków na pustynne ranczo De La Luna, będące przy okazji studiem nagraniowym. To tam, w atmosferze przypominającej młodzieżowe kolonie kumple i kumpelki wspólnie kombinują i improwizują Muzykę.
Na każdej płycie łatwo wyczuwa się luzacki klimat pustynnych sesji nagraniowych, a kawałki na kilometr czuć świeżością oraz spontanicznym geniuszem. Koncentrując się na sesjach 9 i 10 – główną rolę w większości kawałków odgrywa tutaj P.J. Harvey, której demoniczne partie wokalne idealnie pasują do mocno psychodelicznych kompozycji stoner rockerów. Czasami jest szybko i brutalnie, częściej flegmatycznie i sennie, ale zawsze – niepokojąco.
Być może to zasługa klimatu unoszącego się wokół pustynnych sesji nagraniowych i legend krążących na ich temat – np. Creosote z 10 sesji podobno powstał w 4 minuty od spotkania się dwóch obcych sobie dotąd muzyków – ale podczas słuchania tej sesji ma się wyraźne uczucie obcowania z czymś piekielnie niezależnym i prawdziwym. Nie znając tych ludzi osobiście, bez trudu mogę wyobrazić sobie, jak musieli się czuć nagrywając te kawałki. Buty same wypełniają się piaskiem, w gardle zasycha, a czoło robi się przyjemnie spieczone bezlitosnym słońcem. Nie wiem jak Was, ale mnie taki autentyzm strasznie rajcuje, szczególnie w połączeniu z taką Muzyką.
Explore posts in the same categories: MuzykaTagi: improwizacja, Josh Homme, kultura, Muzyka, muzyka niezależna, P.J. Harvey, Pustynia, QOTSA, Queens of the Stone Age, ranczo, rock, stoner rock, YouTube
You can comment below, or link to this permanent URL from your own site.
16 kwietnia, 2008 @ 7:03 pm
Takie tam sobie, średnie. Zupełnie nie czuję tego zajefajnego klimatu. A PJ Harvey nie dała z siebie wszystkiego. O!
16 kwietnia, 2008 @ 8:01 pm
17 kwietnia rocznica zestrzelenia wielkiego admirała Isoroku Yamamoto przez Amerykańców.
17 kwietnia, 2008 @ 3:20 pm
Jarku, co prawda bluźnisz straszliwie, ale pocieszam się faktem, że po przesłuchaniu całej płyty na pewno byś zmienił zdanie odnośnie klimatu wydawnictw Desert Sessions ; ).
pieun, nie spamuj 😛
28 października, 2009 @ 12:13 am
Jarek, to nic osobistego, ale w dupie byłeś, gówno widziałeś 😛 DS miecie, koniec, kropka, kto ma inne zdanie, ten idiotka 😛